Oddajcie Cezarowi ….

Ewangelia na niedzielę 16 października 2011

 

oddajcie Cezarowi to co cesarskie 

Sprawa podatku
Wówczas faryzeusze odeszli i naradzali się, jak przyłapać Go na słowie. Posłali do Niego swoich uczniów razem ze zwolennikami Heroda z zapytaniem: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i zgodnie z prawdą nauczasz drogi Bożej. Nie dbasz o niczyje względy i nie zważasz na ludzką opinię. Powiedz nam, co o tym sądzisz: Czy należy płacić podatek cesarzowi, czy też nie?”. Jezus poznał ich przewrotność i odpowiedział: „Obłudnicy! Dlaczego Mnie wystawiacie na próbę? Pokażcie Mi monetę, którą się płaci podatek” . A oni podali Mu denara. Wtedy zapytał: „Czyja jest ta podobizna i napis?”. Odpowiedzieli: „Cesarza”. Wówczas rzekł: „Oddajcie więc cesarzowi to, co jest cesarskie, a Bogu to, co boskie”.

Ewangelia wg Św. Mateusza 22 , 15-21

Konflikt pomiędzy władzą ludzką i Boską jest stary i znany od wieków. Zmagała się z nim Antygona, będąca do dziś symbolem rozdarcia pomiędzy koniecznością wypełniania nakazów wiary i prawa ludzkiego.
W dzisiejszej perykopie Jezus rozstrzyga ten problem jednoznacznie. Sprawia, że problem ten znika. Oddajcie cesarzowi, co jest cesarskie, a Bogu to, co jest boskie – proste i oczywiste. Co z tego wynika dla nas? Czy też mamy podobne problemy? 
Płacenie podatków jest oczywiste, tu nie powinno być problemów. Czy tak samo oczywista jest konieczność płacenia abonamentu RTV? Ostatnio bp włocławski Mering wezwał do niepłacenia go w proteście przeciwko zatrudnieniu Nergala. Akcja ciekawa z punktu widzenia obywatelskiego nieposłuszeństwa, ale jakoś chyba się gryzie z przesłaniem dzisiejszej Ewangelii. Swoje zdanie o Nergalu wyraziłam tu:
Awantura o Nergala
Zrozumiałabym jeszcze bojkot samego programu, jednak niepłacenie abonamentu nie podoba mi się. Szczególnie w kontekście tej perykopy. Wprawdza niepotrzebny konflikt pomiędzy obowiązkami wobec władzy świeckiej i wezwaniem Kościoła. W dodatku ściąga na tych, którzy posłuchają apelu dodatkowe kary i odsetki.
Jesteśmy świeżo po wyborach parlamentarnych. Już na samym starcie nowej kadencji może nas czekać ostra awantura o wiszący w sali plenarnej sejmu krzyż.  Jak powinni głosować posłowie będący chrześcijanami? Nie mam wątpliwości, że większość zagłosuje za pozostawieniem, ale tak naprawdę, oglądając czasami obrady, wiele razy się zastanawiałam, czy i ilu siedzi tam posłów, dla których ten krzyż jest tylko dekoracją ściany, zupełnie nieistotną dla tego co mówią, robią i jak głosują?
No, ale to już temat na osobną notkę….

Przypowieść o dwóch braciach

Ewangelia na niedzielę 25 września 2011

droga do nieba

Przypowieść o dwóch synach
Jak sądzicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Powiedział do pierwszego: „Synu, idź i popracuj dzisiaj w winnicy”. On jednak odparł: „Nie chcę!”. Później jednak odczuł żal i poszedł. Następnie zwrócił sie do drugiego i powiedział mu to samo. Ten odrzekł: „Dobrze, panie!”. Ale nie poszedł. Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?” Odpowiedzieli: :”Ten pierwszy”. Jezus zaś powiedział: „Zapewniam was: Celnicy i nierządnice wejdą przed wami do do Królestwa Bożego. Bo przyszedł do was Jan, postępując sprawiedliwie, a nie uwierzyliście mu. Uwierzyli zaś mu celnicy i nierządnice. A wy, chociaż to widzieliście, nawet później nie odczuwaliście żalu i nie uwierzyliście mu.

Ewangelia wg Św. Mateusza 21 , 28-32

Dzisiejsza Ewangelia – prosta, zrozumiała i jednoznaczna w przekazie, naszym codziennym życiu wcale już taka nie jest.  A przynajmniej nie zawsze i nie do końca. Wprawdzie niby oczywiste jest, że to drugi pierwszy (poprawka po słusznej uwadze w komentarzu) syn jest „tym dobrym”, ale może nie tak do końca jesteśmy skłonni do potępiania tego pierwszego. Przecież chciał pójść, ale coś mu wypadło i nie zdążył, miał naprawdę ważną sprawę do załatwienia itp.itd. – samo życie.
Bliskie i znane, prawda? 
Nie bez powodu jednak mówi się, że „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”.  Nie wystarczy tylko chcieć, nawet jeśli to chcenie jest szczere. Słowa trzeba umieć dotrzymywać, nawet jeśli czasem jest to bardzo trudne.

A jako uzupełnienie tej perykopy wiersz Juliana Tuwima „Chrystus miasta” . Warto przeczytać:

Chrystus miasta

 

Ostatni będa pierwszymi, a pierwsi ostatnimi

Ewangelia na niedzielę 18 września 2011

winnica

Przypowieść o robotnikach w winnicy
Królestwo niebieskie podobne jest do właściciela, który wyszedł wczesnym rankiem, aby wynająć robotników do wninicy. Umówił się z nimi, że zapłaci im jednego denara za dniówkę i wysłał ich do winnicy.Wyszedł znowu około godziny trzeciej. Zobaczył innych stojących bezczynnie na placu. Powiedział do nich: „Idźcie także i wy do winnicy. Zapłacę wam sprawiedliwie”. I oni poszli. Wyszedł jeszcze koło godziny szóstej i dziewiątej i zrobił podobnie. Wyszedł wreszcie około jedenastej i spotkał jeszcze innych stojacych. Zapytał: „Dlaczego stoicie tu przez cały dzień bezczynnie?”. Odpowiedzieli: „Bo nas nikt nie zatrudnił”. Rzekł do nich: „Idźcie i wy do winnicy!”
Nastał wieczór i właściciel winnicy powiedział do zarządcy: „Zwołaj robotników i wypłać im należność. Zacznij od ostatnich, a skończ na pierwszych”. Przyszli ci, którzy rozpoczęli pracę o godzinie jedenastej i dostali po denarze. Gdy przyszli ci, którzy jako pierwsi rozpoczęłi pracę, sądzili, że otrzymają więcej. Ale i oni otrzymali po denarze. Wzięli więc zapłatę i narzekali na właściciela. Mówili: „Ci ostatni pracowali tylko jedną godzinę, a zrównałeś ich z nami. My znosiliśmy trud dnia i upał”. On jednak odpowiedział jednemu z nich: „Przyjacielu! Nie krzywdzę cię. Czy nie umówiłeś się ze mną o jednego denara? Weź więc swoją zapłatę i odejdź. Chcę też zapłacić temu ostatniemu tyle samo, co tobie. Czy nie mogę uczynić ze swoją własnością tego, co chcę? Dlaczego patrzysz zazdrosnym okiem na to, że jestem dobry?”.
Tak ostatni będa pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. .

Ewangelia wg Św. Mateusza 20 , 1-16

Piękna przypowieść ilustrująca jak różne jest pojęcie sprawiedliwości Boskiej i naszej ludzkiej. I jak trudno się nam z tym pogodzić. Robotnicy w winnicy czuli się pokrzywdzeni, w dzisiejszych czasach skończyłoby się to pewnie strajkiem i to okupacyjnym.  Czy nie powinniśmy dostać zapłaty za wykonaną pracę? Czy nie na tym polega sprawiedliwość?  A przecież pierwsi robotnicy zgodzili się na zaproponowaną im stawkę, problemy zaczęły sie wtedy, gdy zaczęli ją porównywać ze stawką tych, którzy przyszli później.
Coś tkwi w nas takiego, że bardzo lubimy się porównywać z innymi, chcemy być od nich lepsi, mieć więcej. A na pewno wielką niesprawiedliwością wydaje nam się  to, że mamy mniej.
Jak sobie  z tym poradzić?  Jezus przecież uczy nas zupełnie czegoś innego. Można przyjść na końcu i dostać tyle samo jak ci, którzy pracowali na początku. Żyjemy w zgodzie z przykazaniami i dostaniemy swoją nagrodę w niebie. Nawet jeżeli w drodze wyprzedzi nas grzesznik, który nawrócił się na końcu. Nie powinno to być powodem do zazdrości, powinniśmy się cieszyć. A jednak tak po ludzku patrząc nie jest to wcale proste i łatwe. Z perspektywy doczesności trudno się z tym pogodzić.
Moze łatwiej będzie więc pomyśleć o tym, że wcale nie jesteśmy pierwsi w tej winnicy? Są ludzie, którzy dłużej i ciężej  od nas pracują, a ich zapłata nie będzie wcale większa.

Tobie dam klucze królestwa niebieskiego

Ewangelia na niedzielę 21 sierpnia 2011

 

Jezus daje klucze Piotrowi

Potrzeba męstwa
Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: ?Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?? A oni odpowiedzieli: ?Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków?. Jezus zapytał ich: ?A wy za kogo Mnie uważacie??. Odpowiedział Szymon Piotr: ?Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego?. Na to Jezus mu rzekł: ?Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego, cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie?”.
Wtedy przykazał uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem..

Ewangelia wg Św. Mateusza 16 , 13 – 20

Czy to na ten właśnie moment przypada symboliczne powstanie Kościoła? Święty Piotr dostał wielką władzę, ale jednocześnie – wielką odpowiedzialność. Czy on sam i jego kolejni następcy dobrze wypełniali swoją misję? O taki Kościół chodziło?
Jestem katoliczką i pozostaję w strukturach Kościoła. Są jednak chwile, gdy nie czuję się w nim dobrze. Nie przekonuje mnie wizja Kościoła jako oblężonej twierdzy – za murami są też nasi bliźni i nie możemy o tym zapominać.
Gdy swego czasu dominikanin o.Ludwik Wiśniewski zdiagnozował problemy współczesnego polskiego Kościoła:
Winy mojego Kościoła
nie wzbudziło to niestety żadnej głębszej refleksji. Łatwiej i prościej było zdyskredytować osobę samego dominikanina niż spróbować zastanowić się nad przedstawionymi przez niego problemami. Od uciekania przed dyskusją – problemy nie znikną, a kiedyś mogą wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Ojciec Rydzyk, Fronda, ks.Natanek – czy widząc takie oblicze Kościoła można zapragnąć być chrześcijaninem? katolikiem? Nawet patrząc na wypowiedzi niektórych naszych hierarchów – mam wrażenie, że widać w nich troskę o Kościół – bardziej jednak Namietnikowy niż Chrystusowy.
I to mnie martwi…

Dom zbudowany na skale i dom zbudowany na piasku

Ewangelia na niedzielę 6 marca 2011

budowanie na piasku

Prawdziwi uczniowie
Nie każdy, kto mówi do Mnie: „Panie! Panie! wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz tylko ten, kto pełni wolę mojego Ojca, który jest w niebie. W owym dniu wielu powie Mi: ‚Panie! Panie! Czyż nie prorokowaliśmy w imię Twoje? W Twoje imię wyrzucaliśmy demony i w Twoje imię dokonaliśmy wielu niezwykłych czynów’. A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem! Odejdźcie ode Mnie wy, którzy postępujecie niegodziwie.
Budowanie na skale
Każdy, kto słucha tych moich słów i wprowadza je w czyn, jest podobny do człowieka rozsądnego, który zbudował dom na skale. Spadł ulewny deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się silne wiatry i uderzyły w ten dom. Ale on nie runął, bo zbudowany był na skale. Każdy, kto słucha tych moich słów, ale nie wprowadza ich w czyn, podobny jest do człowieka głupiego, który dom zbudował na piasku. Spadł ulewny deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się silne wiatry i uderzyły w ten dom, a on się zawalił. A upadek jego był wielki.

Ewangelia wg Św.Mateusza, 7, 21-27

Nie znam się na budownictwie, ale wydaje mi się, że budowanie na skale jest bardzo trudne. Czym przytwierdzić budowlę do skały, żeby się od razu nie zwaliła? Pewnie jest na to jakaś technologia. W każdym razie budowa na piasku wydaje się zdecydowanie łatwiejsza. Przynajmniej do pierwszego deszczu…
Dzisiejszą perykopę odczytuję bardzo dosłownie: nie wystarczy mówić, Jezus chce żebyśmy swoją wiarę potwierdzili własnym życiem i czynami. Najpiękniejsze słowa czy nawet modlitwa to tylko takie budowanie na piasku. Nawet efektownie wyglądające budowle są jednak mało odporne na warunki atmosferyczne i nie stanowią prawdziwego zabezpieczenia w dłuższej perspektywie. Jeśli nasza wiara nie będzie się opierać na solidnych fundamentach – też łatwo może się rozsypać. Gdzie się wówczas schronimy?

Wy jesteście światłem świata

Ewangelia na niedzielę 6 lutego 2011

światło ziemi

Zadania uczniów
Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól straci swoja właściwość, czym się ją posoli? Nie nadaje się do niczego, chyba tylko na wyrzucenie i podeptani eprzez ludzi. Wy jesteście światłem dla świata. Nie moze się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy po to, aby ją schować pod garncem, lecz stawia się ją na świeczniku, żebyświciła wszystkim, którzy są w domu. Tak też niech świeci wasze światło dla ludzi aby widzieli wasze dobre czyny i chwalili waszego Ojca, który jest w niebie.

Ewangelia wg Św.Mateusza, 5, 13-16

A jak to jest z naszą wiarą? Czy jest w nas ta sól, która nadaje sens naszemu życiu, czy nasza wiara jest bardziej mdła, całkowicie pozbawiona smaku? Oparta tylko na przyzwyczajeniu?
Niezależnie od tego, jak pięknych słów używamy, jak radykalni jesteśmy w swoich sądach i tak nasza wiara oceniana będzie przez pryzmat naszych czynów. Życie pokazuje, że to co chcielbyśmy czasem ukryć, wcześniej czy później wychodzi na powierzchnię. Może warto żyć tak, aby nie wstydzić się tego, co robimy? W czasach wszechobecnego monitoringu tak naprawdę to trudno się ukryć przed wzrokiem innych. Żyjemy jakby w mieście na wysokiej górze i od nas zależy, czy będziemy świecić jasnym światłem.

W słowach jednej z piosenek kościelnych jest wers:
Może jeśli będę dobrym człowiekiem,który chce lepszym być każdego dnia,
Pana Boga ktoś przeze mnie zobaczy, bo chrześcijanin to właśnie ja.
I tego chyba najbardziej mi brak na co dzień. Marzy mi się to, że gdy mówimy o kims, że jest dobrym człowiekiem, to wcale nie jest to oczywiste, że jest taki, gdyż jest chrześcijaninem. Nie istnieje żadna tożsamość oznaczająca katolika jako dobrego człowieka. Przykre to, niestety i źle świadczy o nas samych. Przecież właśnie przykład naszych czynów najbardziej świadczy o tym, jaki smak ma sól naszej wiary i jakim światłem świecimy.

Święto Chrztu Pańskiego

Ewangelia na niedzielę 9 stycznia 2011

Chrzest Jezusa w Jordanie

Chrzest Jezusa
Wtedy Jezus przyszedł z Galilei do Jana nad Jordan, aby przyjąć od niego chrzest. Lecz Jan wzbraniał się, mówiąc: „To ja powinienem przyjąć chrzest od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie ?”. Jezus mu odpowiedział: „Zgódź się na to, gdyż teraz trzeba nam wypełnić całą te powinność”. Wtedy się zgodził. Zaraz po chrzcie Jezus wyszedł z wody. Wtedy otworzyło sie Mu niebo i zobaczył Ducha Bożego, który zstępował na Niego jakby gołębica. Rozległ się też głos z nieba: „On jest moim Synem umiłowanym, którego sobie upodobałem”.

 Ewangelia wg Św.Mateusza, 3, 13-17 

Kolejny już rok zastanawiam się nad tym samym pytaniem, nie znajdując jednoznacznej odpowiedzi. Dzisiejsza perykopa opowiada nam o Chrzcie Jezusa czyli o czym właściwie? Jakie znaczenie miał udzielany przez Św.Jana chrzest? Na pewno zupenie inne niż dla nas. Obecnie chrzest uznawany jest jako zmazanie grzechu pierworodnego i włączenie do wspólnoty Kościoła. Przez chrzest stajemy się chrześcijanami. Zupełnie nie pasuje to ani do Jezusa ani ludzi Mu współczesnych. Czego więc symbolem był obrzęd w Jordanie?

Co nasz chrzest oznacza dla nas samych? Czy poza ewentualną koniecznością wyciagnięcia metryki z ksiąg parafialnych – w ogóle pamiętamy o tym, że zostaliśmy ochrzczeni? W przeważającej ilości przypadków – zupełnie nieświadomie, jako niemowlęta. W dodatku – im szybciej po narodzeniu – tym lepiej. Pamiętam, że w moim domu rodzinnym panowało przekonanie, że z dzieckiem nieochrzczonym nie wychodzi się na spacery. Ja swój chrzest miałam w 13 dobie życia, mój syn – miał niespełna 4 tygodnie. Po chrzcinach (wiadomo – w naszym polskim wykonaniu zawsze musi byc wielkie przyjęcie rodzinne) – wszystkie babcie i ciocie odetchnęły z ulgą.
Cóż, tu chyba odzywają się lata nauczania Kościoła katolickiego i Otchłanią. Zresztą kodeks prawa kanonicznego też mówi o tym, że rodzice powinni ochrzcić dziecko w pierwszych tygodniach po urodzeniu. Kłóci się to wprawdzie z radykalizmem niektórych kapłanów, którzy „nie uznają” dzieci ze związków niesakramentalnych. Gdy 20 lat temu byłam matka chrzestną mojej siostrzenicy – na nauce przed chrztem byłam świadkiem awantury, gdy tamtejszy proboszcz (duża parafia wiejska, w pobliżu Gdańska) odmówił chrztu, gdyż rodzice dziecka nie mieli ślubu kościelnego. Motywował to tym, że nie są w stanie wychować chrześcijanina, sami nie tworząc rodziny katolickiej. Cóż, w dzisiejszych czasach to z pewnością nie problem – zawsze można pójść do innej parafii. Czy jednak w sprawie tak zasadniczej jak Sakrament Św. – stanowisko Kościoła nie powinno być jednoznaczne? Dlaczego dziecko musi cierpieć za to, że rodzice z takich czy innych powodów nie chcą/nie mogą wziąć ślubu? Tym bardziej, że jest coś takiego jak „rodzice chrzestni”, których główną rolą jest właśnie pomoc w religijnym wychowaniu dziecka.
Inna sprawa, że powoli robi się to tylko zwyczajowy rytuał. Chrzciny przesłaniają chrzest, przyjęciny – Pierwsza Komunię Świętą, a wesele przyćmiewa ślub. Sfera duchowa znika w cieniu przyjęć, prezentów i zwyczajowych strojów i rytuałów. No, ale to już zupełnie inna bajka…

Panna pocznie i porodzi syna…

Ewangelia na niedzielę 19 grudnia 2010

Sen Józefa

 Józef prawnym ojcem Jezusa – Zbawiciela
A oto jak było z narodzeniem Jezusa Chrystusa: matka Jezusa był zaręczona z Józefem. Zanim jednak zamieszkali razem, poczęła z Ducha Świetego. Jej mąż Józef był człowiekiem pobożnym. Nie chciał jej zniesławić i dlatego postanowił rozstać się z Nią po kryjomu. A gdy tak zdecydował, anioł Pański ukazał mu sie we śnie i powiedział: „Józefie, Synu Dawida, nie bój się przyjąć twojej żony Maryi, gdyż to, co się w Niej poczęło, pochodzi z Ducha Świętego. Urodzi Ona syna, a ty nadasz Mu imię Jezus, gdyż On uwolni swój lud od grzechów”. A wszystko to się stało, aby się spełniło słowo Pana przekazane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, którego nazwą  Emanuel, to znaczy „Bóg jest z nami”. Gdy Józef zbudził się, uczynił tak, jak mu nakazał anioł Pański i przyjął swoją żonę.

 Ewangelia wg Św.Mateusza, 1, 18-24

 Z punktu widzenia ówczesnego prawa – Maryja była kobietą zhańbioną. Co to wówczas oznaczało można łatwo sobie wyobrazić oglądajac nawet współczesne doniesienia medialne z niektórych krajów islamskich. Józef powinien ją potępić, a jednak nie zrobił tego. Chciał załatwić sprawę „po cichu” oddalając ją po kryjomu. Z pewnością nie było to dla niego ani proste i łatwe, a jednak wiedziony szacunkiem? miłością? do Maryi nie chciał, aby cierpiała. Gdy ukazał mu się anioł i przekazał wolę Boską – tym bardziej się jej poddał i nie protestował. Będąc człowiekiem pobożnym – zrobił to, co chciał Bóg.
Taka postawa budzi szacunek. „Niech sie dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba” w praktyce dnia codziennego jest jednak trudne. Każdemu pewnie od czasu do czasu zdarzają się próby negocjowania czy targowania z Panem Bogiem. W sytuacjach ekstremalnych – nawet buntu. Jak wierzyć w to, że Bóg chce dla nas dobrze zsyłąjąc na nas nieszczęścia? Jakoś jednak trzeba się z tym pogodzić. Bunt przeciwko temu, co zsyła nam los i tak nic nie da, a możemy poczuć się jeszcze bardziej samotni i opuszczeni w sytuacji, w której łaska Boża będzie nam bardzo potrzebna. Święty Józef stanowi tu dobry przykład do naśladowania.

A w ramach przerywnika – zobaczmy jak wydarzenia sprzed 2000 lat wygladałyby z wykorzystaniem technologii jak najbardziej współczesnych:
Cyfrowe Boże Narodzenie

Potrzeba czujności w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa

Ewangelia na niedzielę 28 listopada 2010

Adwent

Nieznany dzień przyjścia Syna Człowieczego
Z przyjściem Syna Człowieczego będzie podobnie jak było za dni Noego. W tamtych czasach przed potopem jedli i pili oraz żenili się i wychodziły za mąż aż do dnia, w którym Noe wszedł do arki. I nie spostrzegli się, kiedy przyszedł potop i wszystko pochłonął. Tak również będzie, gdy przyjdzie Syn Człowieczy. Wówczas dwóch będzie na roli: jeden będzie zabrany, a drugi pozostawiony. Dwie bedą na żarnach: jedna będzie zabrana, a druga pozostawiona.
Dlatego czuwajcie, bo nie wiecie, którego dnia przyjdzie wasz Pan. Zważcie na to, że gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy przyjdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby mu włamać się do swojego domu. Dlatego też i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, kiedy się nie spodziewacie Syn Człowieczy przyjdzie”
.

Ewangelia wg Św.Mateusza, 24, 37-44

Dzisiejsza Ewangelia wzywa nas do czuwania – bo nie wiemy kiedy Syn Człowieczy przyjdzie. I chociaż to wiemy – to i tak liczymy na to, że jeszcze nie teraz, może kiedyś póżniej, kiedy będziemy gotowi…
Rozpoczynający się dziś Adwent jest czasem oczekiwania. W wymiarze wiary – utożsamiamy się z ludźmi oczekującym Mesjasza przeszło 2000 lat. Bardziej po ludzku – czekamy na święta Bożego Narodzenia i wszystko to, co z sobą niosą. Z pewnością taki okres wyciszenia i odliczania dni nam się przyda. Mamy okazję nieco zwolnić tempo, choć w ferworze przedświatecznych porządków i zakupów może nie być to takie łatwe. Z pewnością pomaga w tym uczestnictwo w Roratach – uwielbiam je od dziecka. Na szczęście z natury będąc typem skowronka – nigdy nie miałam problemu z porannym wstawaniem. Natomiast chyba gdzieś w podświadomości ciągle tkwi we mnie małe dziecko, które w miesiącu grudniu zawsze starało się byc grzeczne. Zwrot „rozrabiaj, rozrabiaj, Święty Mikołaj zajrzy przez okno, zobaczy i nic ci nie przyniesie” był często słyszany w moim domu rodzinnym. Skutecznie oddziaływał na mnie i moje rodzeństwo. W stosunku do mojego syna dodatkowo podpierałam się tekstem „zobacz, tam za oknem mignęło coś czerwonego”.
Może warto odszukać w sobie to dziecko z taką radością oczekujące na Boże Narodzenie? Wprawdzie teraz motywacją nie jest już worek pełen zabawek, ale za to możemy znaleźć coś znacznie ważniejszego. Przygotowując się więc do świąt, nie zapominajmy o tym, że te najważniejsze przygotowania powinny być w nas samych.